Byłam na dachu katedry St. Maria delle Nascente.
Dzisiaj nie będę dużo pisać, zdjęcia mówią same za siebie. Popatrzcie...
Każda sterczyna ma wyrzeźbiony inny wzór. Każda wypustka to osobne, małe dzieło sztuki.
Na szczycie dachu życie toczy się w innym tempie. Ludzie oprócz robienia zdjęć i podziwiania widoków siedzą, leżą, rozmawiają, jedzą kanapki... Ja z Zosią odrobiłyśmy tam pracę domową z włoskiego. Ponieważ za wstęp płaci się aż 5 Euro nie ma się ochoty stamtąd tak prędko schodzić.
Katedra jest w stanie permanentnej odbudowy. Renowacja trwa tu właściwie przez cały czas od wielu lat. Kiedy kończą się prace nad fasadą, przychodzi czas na elewację północną, gdy ta zostanie skończona - zaczyna się południowa, i tak dalej. Budowa trwała od XIV praktycznie do początków XX wieku. Jest to drugi największy pod względem powierzchni kościół we Włoszech (po bazylice św. Piotra w Rzymie).
Postaci świętych zdają się przyglądać miastu z góry i czuwać nad nim.
Bez wątpienia jest to jedne z najpiękniejszych miejsc w Mediolanie.
Pięknie wyglądasz siostrzyczko:*
OdpowiedzUsuńKatedra naprawdę robi wrażenie..
OdpowiedzUsuńAniu strajkuje!!! co tu tak pusto?
OdpowiedzUsuńAniu - piszesz pięknie
OdpowiedzUsuńCzy jesteś młodą, utalentowaną, jeszcze nieodkrytą poetką?
Nie znamy Cię z tej strony, a tu wrażliwość na najwyższym poziomie, kultura słowa i treść składna i ładna. Gratuluje. Chce się czytać tylko czemu tak mało.
mmroz